niedziela, 24 maja 2015

3.





 Rozdział 3



       Minęły dwa dni od ataku w lesie. Dwa, ciężkie do przeżycia dni, gdyż pierwszy prawie cały przespałam a drugiego nie byłam w stanie się ruszać i wymiotowałam. Sądziłam że czymś się przytrułam, albo ta kawa w Barbarosie była jakaś trefna. Ale dzięki Bogu przez te dni, na zmianę siedzieli przy mnie i opiekowali się mną Tristan i Emma. Dyrektor ponoć trochę kręcił nosem z tego powodu, gdyż nie do końca podobało mu się że zamiast przebywać w swoim pokoju, siedzieli u mnie. Ale koniec końców pozwolił im na to i z tego, co powiedziałam mi Em, dyrektor przejął się moim stanem. Niby nawet gdy spałam, odwiedził mnie i zostawił kwiaty. Rzeczywiście, dalej stały we flakoniku z odpowiednio nalaną wodą. I muszę przyznać, że były piękne. A jako że dziś czułam się lepiej, to postanowiłam iść na zajęcia.



        Gdy lekcje się skończyły, Emma zaproponowała mi że opowie nieco o Danarimie, jego wojnie z Esperanzą i ogólnie o tym, o czym napomknęli w kafejce dwa dni temu. Pomyślałam, że przydało by się jakieś dłuższe wyjaśnienie a poza tym, chciałam usłyszeć o tym miejscach. Byłam ciekawa jak tam jest, jak oba miejsca wyglądają i takie tam. Po wyjściu ze szkoły udałyśmy się do domku na drzewie, który był na polanie, na której zaatakował mnie ten "cień". Zeszłyśmy ze wzgórza i w połowie drogi w dół, skręciłyśmy na leśną dróżkę. Przeszłyśmy przez nią w ciszy a gdy weszłyśmy na polanę, stanęłyśmy na chwilę. Mimo że nie byłam tam pierwszy raz, dalej byłam zachwycona widokiem. Polana z idealnie krótką trawą, jakby ktoś ją podcinał co najmniej dwa razy w tygodniu. W około rosły piękne drzewa z bujnymi koronami i ślicznie zielonymi liśćmi. W centrum polany stało drzewo, na którym zbudowany był domek. Czas zrobił swoje i deski, z których dom był zrobiony, lekko popróchniały. Schody były tak skonstruowane, że ich rozpoczęcie było skierowane w stronę ścieżki, którą się wchodziło na polanę. Poprowadzone były dookoła domu i po prawej stronie od wejścia na polanę, były drzwi wejściowe. Po lewej stronie domku, pośród drzew płynęła rzeka. Emma lekko szturchnęła mnie w rękę, jednocześnie odrywając mnie z oglądania widoku. Pokierowałyśmy się do domku, i gdy miałyśmy wejść po lekko spróchniałych schodach, usłyszałyśmy dziwny szept i gramolenie w krzakach. Lekko się przestraszyłam, nie powiem że nie, lecz Emma zachowała zimną krew i wyciągnęła rękę w górę.
    - Gladio!- zawołała, a po chwili w jej dłoni pojawiła się zielona poświata, która pięła się ku górze, tworząc zielono-złoty pyłek który materializował się i stworzył piękny miecz. Zauważyłam że rękojeść była złota a na niej wygrawerowane było pnącze. Głownia wydawała z siebie dziwnie blado zielony blask. Głowica była z tego samego materiału co głownia, a na jej końcu znajdowało się niewielkie ostrze. 

   - Jak ty to..?- wybełkotałam. W tym samym czasie z krzaków dobiegł głośniejszy szept i odgłos, jakby coś wydostawało się zza krzaku.
   - Johanno, schowaj się w domku, a ja sprawdzę co to jest.- powiedziała stanowczo Emma a ja wykonałam jej polecenie z prędkością światła. Wchodząc po schodach, jeden stopień się lekko osunął, ale śmiało można było na nim jeszcze raz stanąć. Po wejściu do domku, od razu podbiegłam do okna i obserwowałam Em.


        Blondynka była już na skraju polany i kierowała się w kierunku krzaku, z którego dobiegał odgłos. Złapała miecz obiema dłoniami, przybliżyła do siebie i będąc na przeciw krzewu, kopnęła go czubkiem buta. Zza niego z ogromną prędkością wyskoczył młody chłopak, wywracając Emmę na plecy. Jego oczy wydawały z siebie ognisty blask. Em wstała i podniosła ostrożnie miecz, który wypadł podczas jej upadku na ziemię. Chłopak przekręcił głowę w lewo i patrzył na blondynkę. Po chwili jego dłonie zapłonęły, złączył je i wystrzelił w kierunku Emmy ognistą kulę. Ta zrobiła przewrót w lewo i  wyciągniętym przed siebie mieczem, podbiegła do chłopaka.
   - Co tu robisz, Ignisie?- zapytała, mierząc wierzchołkiem sztychu w pierś młodego mężczyzny.
   - Rada Łowców zleciła mi zadanie sprowadzenia Kreatorki do Danarim. Stwierdzili że ty i twój brat za długo wykonujecie to zadanie a nasz kraj jest nie jest już bezpieczny. Zaczynamy przegrywać.- powiedział a Emma opuściła miecz. Jako że ja do spokojnych ludzi nie należę, szybko wybiegłam z domku, zbiegłam po schodach, robiąc dużą dziurę w miejscu, w którym wcześniej się pojawiła i pobiegłam do przyjaciółki i tego chłopaka. Gdy biegłam w ich kierunku, nastolatek stojący na przeciwko Em wydawał mi się dziwnie znajomy. Dopiero gdy stanęłam obok blondynki, zorientowałam się kim jest. To był ten chłopak z autobusu.
   - Co się stało? Kim on jest i co tu robi?- zapytałam przyjaciółkę, spoglądając to na nią, to na chłopaka. Teraz wydawało mi się, że jego włosy są w odcieniu jasnego brązu. Oczy już mu się nie żarzyły tylko wróciły do normalnego koloru, niebieskiego.
   - To może się przedstawię. Nazywam się Oliver i pochodzę z Danarimu. Z pochodzenia jestem Ignisem i należę do Gildii Łowców i to na ich zlecenie, jestem tutaj. Moim zadaniem jest sprowadzenie Kreatorki, to znaczy ciebie, do Danarimu.
   Poczułam się skołowana i na taką wyglądałam. Po tym jak powiedział swoje imię, nie rozumiałam o co chodzi. Jakaś gildia, jakiś Ignis... Nie miałam pojęcia o czym gada i spojrzałam na niego jak na wariata a po chwili spojrzałam na Emmę. Ta widziała moją reakcję i gdy zorientowała się że na nią patrzę, potrząsnęła głową.
   - Może chodźmy do domu, to wszystko ci na spokojnie wytłumaczę. Ty Ignisie też. Niedługo wykonasz swoje zadanie... Jak i ja i Tristan.



        Gdy weszliśmy do domku na drzewie, Emma położyła swój miecz na komodzie i usiadła przed nią, opierając się. Ja usiadłam na stołku przy oknie a Oliver staną przy ścianie obok drzwi.
  - Więc zaczynając od początku. Najpierw chciałam ci powiedzieć co to Danarim.- zaczęła Em.- Otóż jest to miasto położone w Darninie, jednym z czterech krajów położonych w Iberii, wschodnim kontynencie Globu. Położone jest u podnóża Gór Wichrowych, otoczone pasmem górskim, dlatego jest miastem nie do zdobycia i jako jedynym z wolnych w Darninie, chociaż już chyba nie takim niepodbitym...
   - Dobrze, to akurat rozumiem. W takim razie... powiedz mi o tym, o czym mówił Oliver.
   - W sensie Ignis, tak? Może on niech powie, powinien się na tym lepiej znać. Do Gildii Łowców należę dopiero od roku...- przekręciłam oczami, gdyż Emma znów użyła nazwy, o której nie miałam pojęcia. Spojrzałam na chłopaka z nadzieją że odpowie dość szczególnie.
   - To może powiem dlaczego Sadidka mówi na mnie Ignis. Otóż jestem jednym z czterech Kontrolujących, czyli osobą panującą nad jakąś siłą natury. Ignis to osoba panująca nad ogniem, Aquaris to ktoś, kto kontroluje wodę, Terran to człowiek znający tajniki władania ziemią i Ventus to osoba tkająca wiatr.
     - Aha, dobra. Powiedźcie mi, czym jest ta cała gildia...
   - Gildia Łowców?- zaczęła Emma - Jest to stowarzyszenie werbujące silne osobniki z całego Darninu w celu ochrony państwa, czy też miasta i po prostu posiadania armii w razie wojny. Nic więcej ważnego o niej nie wiem... Ale może cię zainteresować fakt, że główna siedziba znajduje się poza granicami Darninu. Znajduje się ona na Polanie Wojen, wielkiego pola bitwy z początków świata, niedaleko Jeziora Tysiąca Dusz, jednego ze zbiorników wodnych, należących do elfów.
   - O ja! Macie tam elfy! A krasnoludy?- zapytałam podekscytowana. Łatwo wszystko pojmowałam, bo poniekąd ich opowieści kojarzyły mi się z "Władcą Pierścieni", sama nie wiem czemu...
   - Ta rasa wymarła kilkaset lat temu.- powiedział Oliver.
   - Szkoda. To ostatnią rzeczą o jaką zapytam, będzie to że Oliver powiedział na mnie Kreatorka. Kto to jest?
   - Jest to osoba posiadająca dar to tworzenia rzeczy o których tylko pomyśli.- zaczęła Emma. - Wiem że w siedzibie głównej Łowców niedawno był jeden Kreator, Invis.
   - Invis zginął podczas obrony północnej granicy Darninu.- powiedział smutnym tonem Oliver, spuszczając głowę.- Dlatego rada dała nam zadanie sprowadzenia jej do Danarinu. Potrzebna jest osoba, której zdolności mogą być niemal nieograniczone.

   - Do czego jestem wam potrzebna? Przecież jestem jedynie nastolatką...
   - Może i nastolatką, ale niezwykłą. Potrzebna jesteś do potrzymania bariery, którą stworzyłem z innymi Kontrolującymi.- powiedział Ignis, siadając na podłodze.
   - Czyli... zabierzecie mnie tam, stworzę barierę i będę mogła wrócić tutaj, tak?
   Emma i Oliver spojrzeli na siebie a potem na mnie i blondyn zaczął mówić.
   - No nie za bardzo... będziesz tam potrzebna aż do zakończenia wojny, gdyż bariera zniknie razem z twoim odejściem. Poza tym, Kreatorzy cieszyli się wielką sławą i zawsze dodawali ludziom ducha...
   - To czemu tutaj jesteś? Przecież też powinieneś tam zostać, mimo rozkazu. Bariera zasilana jest mocą czterech żywiołów, więc jeśli jeden z nich przestanie dostarczać energii, osłona padnie.- zapytała Emma.
   - No właśnie nie do końca. Przed przybyciem tutaj, zasiliłem swoją kulę i to ona dostarcza energii. 
   - Dobra, kończymy bo w tym momencie mój mózg już nie pojmuje. Teraz to na prawdę ostatnie pytanie, kiedy mnie zabierzecie?
   Blondynka i brunet znów spojrzeli na siebie i wydawali się zaskoczeni moim pytaniem. Pewnie nie takiego się spodziewali. Ale co mam się cackać... wolę wiedzieć kiedy ostatni raz postawię krok na tej ziemi, kiedy wezmę wdech tutejszego powietrza i ostatni raz zobaczę internat. Przecież... nie wiadomo ile tam będę musiała zostać, znaczy... wiadomo, do zakończenia wojny ale nie wiadomo kiedy ona się skończy.
   - Dobrze by było natychmiast. Im wcześniej, tym lepiej.


        Po tym, co powiedzieli mi Emma z Oliverem od razu poszliśmy do internatu. Po drodze trochę rozmawialiśmy, co zrobimy. Plan był taki, zgarniamy Tristana i udajemy się w miejsce w którym rodzeństwo otworzy portal do Danarimu. Ale pozostawała jeszcze kwestia dyrektora. Przecież skapnie się że trójka uczniów albo uciekła z internatu albo unika szkoły.
   - Wiecie co, trzeba coś powiedzieć dyrektorowi o naszej nieobecności.- powiedziałam patrząc na Emmę. Wiedziała że to dla mnie ważne, bo nie potrafię oszukiwać a jak już, to strasznie mi wychodzi a co dopiero nie przychodzenie za zajęcia... Totalna abstrakcja.
   - Spokojnie, jego biorę na siebie.- odpowiedział Oliver. Zaskoczyła mnie jego odpowiedź, Emmę też sądząc po jej wyrazie twarzy. Przecież on go w ogóle nie znał. Ale dobra, pomyślałam, niechaj idzie, a nóż widelec coś wskóra. Gdy byliśmy na posesji internatu, Emma poszła po Trisa a ja i Oliver czekaliśmy na nią. Podeszłam do ławki i usiadłam na nią a Oliver tuż po mnie.
   - Czemu nie idziesz teraz do dyrektora? Nie lepiej będzie jak ty do niego pójdziesz a gdy Emma przyjdzie z Trisem od razu udamy się do miejsca, z którego nas przeniesiesz do Danarim?
   - Mógłbym, ale... wolę zaczekać na nich.- powiedział, patrząc na mnie.
   Po chwili Emma z Tristanem wyłonili się z internatu. Podeszli do nas i Oliver poszedł w kierunku szkoły. Tylko był jeden problem, nie wiedział gdzie jest biuro dyrektora. Chyba też sobie to uświadomił, odwrócił się do nas i chciał zapytać, ale wyprzedził go Tris.
   - Po wejściu, idziesz na schody, wchodzisz na drugie piętro, idziesz do końca korytarza i drugi pokój po lewej. Pierwszy to łazienka.
   Oliver wszedł do szkoły, a Tristan i Emma usiedli na ławkę.
   

         Po dwudziestu minutach Ignis wyszedł ze szkoły, z uśmiechem od ucha do ucha. Byłam lekko zdziwiona, gdyż nie wierzyłam że tak szybko załatwi to, że nas nie będzie w szkole. W ogóle, że cokolwiek załatwi.
   - Udało się?- zapytał niedowierzająco Tris.
   - Tak. Okazało się że facet szybko idzie na współpracę i... za moment da nam odpowiedź.
   Po chwili usłyszeliśmy huk, dobiegający z budynku szkolnego. Spojrzeliśmy na niego i po chwili otworzyło się okno w biurze dyrektora, wypuszczając masę czarnego dymu. Popatrzyłam na Olivera a ten uśmiechnął się jeszcze szerzej. Tristan i Emma pokręcili głowami i gdy usłyszeliśmy donośne "kur*a, idźcie w cholerę!", ruszyliśmy za Oliverem.


        Po wyjściu poza bramę internatu, skierowaliśmy się w prawo, wchodząc do lasu. Musieliśmy uważać pod nogi, gdyż na ziemi leżało dużo połamanych drzew, niektóre z korzeniami na wierzchu. Ale i tak las wyglądał imponująco, taki typowy las na wsi u babci. Zielone drzewa, promienie słońca wychodzące zza liści i śpiew ptaków. Idąc za Ignisem, Emma kilka razy padała na ziemię, Tristan dwa razy uderzył o gałęzie a ja... ja byłam ta bardzo zręczna i podczas odwrócenia się za siebie, uderzyłam głową o drzewo. Po pół godzinnym spacerze do miejsca przeniesienia, zauważyłam wzgórze w którym była widoczna grota. Oliver wszedł do niej, za nim Tristan i Emma. Ja się lekko wahałam, gdyż jeszcze nie miałam okazji do wchodzenia do ciemnych jaskini, ale gdy troje towarzyszy znikało w ciemności, wbiegłam jak opętana i wpadłam na Olivera. Wywróciliśmy się na ziemię, ale na całe szczęście tylko Ignis uderzył o kamienne podłoże. Wstając z niego, zauważyłam grymas bólu na jego twarzy, zeszłam z niego i pomogłam wstać.
   - Bardzo cię przepraszam. To było niekontrolowane, po prostu bałam się że was zgubię i wbiegłam jak szalona i wpadłam na ciebie. Przepraszam.
   - Spokojnie, nic się nie stało.- powiedział łapiąc się za plecy i podnosząc wzrok na mnie, uśmiechając się. Emma nie kryła uśmiechu a Tristan jedynie prychnął. Chwilę później Ignis wyciągnął jedną rękę ku górze i zawołał.
   - Facem.- z jego dłoni wydobył się płomień, lecz był na tyle słaby że widoczna była jedynie droga, którą musieliśmy iść. A może tak miało być... nie ogarniam.


        Po piętnastu minutach doszliśmy do skrzyżowania dróg. Mieliśmy dwie możliwości... albo skręcić i iść w prawo, albo w lewo. Oliver drugą rękę skierował ku ziemi, zamknął oczy i powiedział.
   - Ignem veritatis.-  z jego dłoni wydobył się język ognia, który jakby myślał samodzielnie. Najpierw skręcił w lewo, następnie w prawo i ruszył w lewo, a my za nim. Po chwili znaleźliśmy się w... "sali", w której znajdował się kamienny łuk, ozdobiony mieniącymi się w świetle płomienia Olivera kamieniami. Emma i Tristan podeszli do łuku i wyciągnęli ku niemu dłonie, mówiąc.
   - Duo Sadidas, Ignis et Creator petit transitus.- oboje powtarzali to samo zdanie, do momentu gdy z hukiem w łuku nie pojawiła się zielona poświata, dające światło. Po chwili wydawało się, jakby zaczęła się płaszczyć i rozciągać wewnątrz łuku, tworząc swojego rodzaju lustro.
   - No, portal otwarty. Gotowa?- zapytało rodzeństwo chórem, patrząc na mnie.
   - Raz się żyje.- powiedziałam i wbiegłam w portal.


~~~~


Dziękujemy bardzo za wytrwałość. Rozdział kwietniowy, który wyszedł w maju... why not? Ale pisaliśmy czym jest to spowodowane i mamy nadzieję że nie macie do nas żalu. Mamy nadzieję, że rozdział się podobał (mimo występujących pewnie błędów). I mamy pytanie? Bo wg. nas, za szybko się działo w tym rozdziale, czy wasze odczucia są takie same? Ale spowodowane jest to tym, gdyż zapiski z zeszytu były... no nie doskonałe i nie za bardzo pasowały do tego, co tu się znajduje (bo niektóre informacje czy sceny są pozmieniane a i zapisane rozdziały były takie bez sensu). No, ale nie będziemy się rozpisywać. Zostawcie jakiś komentarz :)
Pozdrawiamy :*