Rozdział 3
Minęły dwa dni od ataku w lesie. Dwa, ciężkie do przeżycia dni, gdyż pierwszy prawie cały przespałam a drugiego nie byłam w stanie się ruszać i wymiotowałam. Sądziłam że czymś się przytrułam, albo ta kawa w Barbarosie była jakaś trefna. Ale dzięki Bogu przez te dni, na zmianę siedzieli przy mnie i opiekowali się mną Tristan i Emma. Dyrektor ponoć trochę kręcił nosem z tego powodu, gdyż nie do końca podobało mu się że zamiast przebywać w swoim pokoju, siedzieli u mnie. Ale koniec końców pozwolił im na to i z tego, co powiedziałam mi Em, dyrektor przejął się moim stanem. Niby nawet gdy spałam, odwiedził mnie i zostawił kwiaty. Rzeczywiście, dalej stały we flakoniku z odpowiednio nalaną wodą. I muszę przyznać, że były piękne. A jako że dziś czułam się lepiej, to postanowiłam iść na zajęcia.
Gdy lekcje się skończyły, Emma zaproponowała mi że opowie nieco o Danarimie, jego wojnie z Esperanzą i ogólnie o tym, o czym napomknęli w kafejce dwa dni temu. Pomyślałam, że przydało by się jakieś dłuższe wyjaśnienie a poza tym, chciałam usłyszeć o tym miejscach. Byłam ciekawa jak tam jest, jak oba miejsca wyglądają i takie tam. Po wyjściu ze szkoły udałyśmy się do domku na drzewie, który był na polanie, na której zaatakował mnie ten "cień". Zeszłyśmy ze wzgórza i w połowie drogi w dół, skręciłyśmy na leśną dróżkę. Przeszłyśmy przez nią w ciszy a gdy weszłyśmy na polanę, stanęłyśmy na chwilę. Mimo że nie byłam tam pierwszy raz, dalej byłam zachwycona widokiem. Polana z idealnie krótką trawą, jakby ktoś ją podcinał co najmniej dwa razy w tygodniu. W około rosły piękne drzewa z bujnymi koronami i ślicznie zielonymi liśćmi. W centrum polany stało drzewo, na którym zbudowany był domek. Czas zrobił swoje i deski, z których dom był zrobiony, lekko popróchniały. Schody były tak skonstruowane, że ich rozpoczęcie było skierowane w stronę ścieżki, którą się wchodziło na polanę. Poprowadzone były dookoła domu i po prawej stronie od wejścia na polanę, były drzwi wejściowe. Po lewej stronie domku, pośród drzew płynęła rzeka. Emma lekko szturchnęła mnie w rękę, jednocześnie odrywając mnie z oglądania widoku. Pokierowałyśmy się do domku, i gdy miałyśmy wejść po lekko spróchniałych schodach, usłyszałyśmy dziwny szept i gramolenie w krzakach. Lekko się przestraszyłam, nie powiem że nie, lecz Emma zachowała zimną krew i wyciągnęła rękę w górę.
- Gladio!- zawołała, a po chwili w jej dłoni pojawiła się zielona poświata, która pięła się ku górze, tworząc zielono-złoty pyłek który materializował się i stworzył piękny miecz. Zauważyłam że rękojeść była złota a na niej wygrawerowane było pnącze. Głownia wydawała z siebie dziwnie blado zielony blask. Głowica była z tego samego materiału co głownia, a na jej końcu znajdowało się niewielkie ostrze.
- Jak ty to..?- wybełkotałam. W tym samym czasie z krzaków dobiegł głośniejszy szept i odgłos, jakby coś wydostawało się zza krzaku.
- Johanno, schowaj się w domku, a ja sprawdzę co to jest.- powiedziała stanowczo Emma a ja wykonałam jej polecenie z prędkością światła. Wchodząc po schodach, jeden stopień się lekko osunął, ale śmiało można było na nim jeszcze raz stanąć. Po wejściu do domku, od razu podbiegłam do okna i obserwowałam Em.
Blondynka była już na skraju polany i kierowała się w kierunku krzaku, z którego dobiegał odgłos. Złapała miecz obiema dłoniami, przybliżyła do siebie i będąc na przeciw krzewu, kopnęła go czubkiem buta. Zza niego z ogromną prędkością wyskoczył młody chłopak, wywracając Emmę na plecy. Jego oczy wydawały z siebie ognisty blask. Em wstała i podniosła ostrożnie miecz, który wypadł podczas jej upadku na ziemię. Chłopak przekręcił głowę w lewo i patrzył na blondynkę. Po chwili jego dłonie zapłonęły, złączył je i wystrzelił w kierunku Emmy ognistą kulę. Ta zrobiła przewrót w lewo i wyciągniętym przed siebie mieczem, podbiegła do chłopaka.
- Co tu robisz, Ignisie?- zapytała, mierząc wierzchołkiem sztychu w pierś młodego mężczyzny.
- Rada Łowców zleciła mi zadanie sprowadzenia Kreatorki do Danarim. Stwierdzili że ty i twój brat za długo wykonujecie to zadanie a nasz kraj jest nie jest już bezpieczny. Zaczynamy przegrywać.- powiedział a Emma opuściła miecz. Jako że ja do spokojnych ludzi nie należę, szybko wybiegłam z domku, zbiegłam po schodach, robiąc dużą dziurę w miejscu, w którym wcześniej się pojawiła i pobiegłam do przyjaciółki i tego chłopaka. Gdy biegłam w ich kierunku, nastolatek stojący na przeciwko Em wydawał mi się dziwnie znajomy. Dopiero gdy stanęłam obok blondynki, zorientowałam się kim jest. To był ten chłopak z autobusu.
- Co się stało? Kim on jest i co tu robi?- zapytałam przyjaciółkę, spoglądając to na nią, to na chłopaka. Teraz wydawało mi się, że jego włosy są w odcieniu jasnego brązu. Oczy już mu się nie żarzyły tylko wróciły do normalnego koloru, niebieskiego.
- To może się przedstawię. Nazywam się Oliver i pochodzę z Danarimu. Z pochodzenia jestem Ignisem i należę do Gildii Łowców i to na ich zlecenie, jestem tutaj. Moim zadaniem jest sprowadzenie Kreatorki, to znaczy ciebie, do Danarimu.
Poczułam się skołowana i na taką wyglądałam. Po tym jak powiedział swoje imię, nie rozumiałam o co chodzi. Jakaś gildia, jakiś Ignis... Nie miałam pojęcia o czym gada i spojrzałam na niego jak na wariata a po chwili spojrzałam na Emmę. Ta widziała moją reakcję i gdy zorientowała się że na nią patrzę, potrząsnęła głową.
- Może chodźmy do domu, to wszystko ci na spokojnie wytłumaczę. Ty Ignisie też. Niedługo wykonasz swoje zadanie... Jak i ja i Tristan.
Gdy weszliśmy do domku na drzewie, Emma położyła swój miecz na komodzie i usiadła przed nią, opierając się. Ja usiadłam na stołku przy oknie a Oliver staną przy ścianie obok drzwi.
- Więc zaczynając od początku. Najpierw chciałam ci powiedzieć co to Danarim.- zaczęła Em.- Otóż jest to miasto położone w Darninie, jednym z czterech krajów położonych w Iberii, wschodnim kontynencie Globu. Położone jest u podnóża Gór Wichrowych, otoczone pasmem górskim, dlatego jest miastem nie do zdobycia i jako jedynym z wolnych w Darninie, chociaż już chyba nie takim niepodbitym...
- Dobrze, to akurat rozumiem. W takim razie... powiedz mi o tym, o czym mówił Oliver.
- W sensie Ignis, tak? Może on niech powie, powinien się na tym lepiej znać. Do Gildii Łowców należę dopiero od roku...- przekręciłam oczami, gdyż Emma znów użyła nazwy, o której nie miałam pojęcia. Spojrzałam na chłopaka z nadzieją że odpowie dość szczególnie.
- To może powiem dlaczego Sadidka mówi na mnie Ignis. Otóż jestem jednym z czterech Kontrolujących, czyli osobą panującą nad jakąś siłą natury. Ignis to osoba panująca nad ogniem, Aquaris to ktoś, kto kontroluje wodę, Terran to człowiek znający tajniki władania ziemią i Ventus to osoba tkająca wiatr.
- Aha, dobra. Powiedźcie mi, czym jest ta cała gildia...
- Gildia Łowców?- zaczęła Emma - Jest to stowarzyszenie werbujące silne osobniki z całego Darninu w celu ochrony państwa, czy też miasta i po prostu posiadania armii w razie wojny. Nic więcej ważnego o niej nie wiem... Ale może cię zainteresować fakt, że główna siedziba znajduje się poza granicami Darninu. Znajduje się ona na Polanie Wojen, wielkiego pola bitwy z początków świata, niedaleko Jeziora Tysiąca Dusz, jednego ze zbiorników wodnych, należących do elfów.
- O ja! Macie tam elfy! A krasnoludy?- zapytałam podekscytowana. Łatwo wszystko pojmowałam, bo poniekąd ich opowieści kojarzyły mi się z "Władcą Pierścieni", sama nie wiem czemu...
- Ta rasa wymarła kilkaset lat temu.- powiedział Oliver.
- Szkoda. To ostatnią rzeczą o jaką zapytam, będzie to że Oliver powiedział na mnie Kreatorka. Kto to jest?
- Jest to osoba posiadająca dar to tworzenia rzeczy o których tylko pomyśli.- zaczęła Emma. - Wiem że w siedzibie głównej Łowców niedawno był jeden Kreator, Invis.
- Invis zginął podczas obrony północnej granicy Darninu.- powiedział smutnym tonem Oliver, spuszczając głowę.- Dlatego rada dała nam zadanie sprowadzenia jej do Danarinu. Potrzebna jest osoba, której zdolności mogą być niemal nieograniczone.
- Do czego jestem wam potrzebna? Przecież jestem jedynie nastolatką...
- Może i nastolatką, ale niezwykłą. Potrzebna jesteś do potrzymania bariery, którą stworzyłem z innymi Kontrolującymi.- powiedział Ignis, siadając na podłodze.
- Czyli... zabierzecie mnie tam, stworzę barierę i będę mogła wrócić tutaj, tak?
Emma i Oliver spojrzeli na siebie a potem na mnie i blondyn zaczął mówić.
- No nie za bardzo... będziesz tam potrzebna aż do zakończenia wojny, gdyż bariera zniknie razem z twoim odejściem. Poza tym, Kreatorzy cieszyli się wielką sławą i zawsze dodawali ludziom ducha...
- To czemu tutaj jesteś? Przecież też powinieneś tam zostać, mimo rozkazu. Bariera zasilana jest mocą czterech żywiołów, więc jeśli jeden z nich przestanie dostarczać energii, osłona padnie.- zapytała Emma.
- No właśnie nie do końca. Przed przybyciem tutaj, zasiliłem swoją kulę i to ona dostarcza energii.
- Dobra, kończymy bo w tym momencie mój mózg już nie pojmuje. Teraz to na prawdę ostatnie pytanie, kiedy mnie zabierzecie?
Blondynka i brunet znów spojrzeli na siebie i wydawali się zaskoczeni moim pytaniem. Pewnie nie takiego się spodziewali. Ale co mam się cackać... wolę wiedzieć kiedy ostatni raz postawię krok na tej ziemi, kiedy wezmę wdech tutejszego powietrza i ostatni raz zobaczę internat. Przecież... nie wiadomo ile tam będę musiała zostać, znaczy... wiadomo, do zakończenia wojny ale nie wiadomo kiedy ona się skończy.
- Dobrze by było natychmiast. Im wcześniej, tym lepiej.
Po tym, co powiedzieli mi Emma z Oliverem od razu poszliśmy do internatu. Po drodze trochę rozmawialiśmy, co zrobimy. Plan był taki, zgarniamy Tristana i udajemy się w miejsce w którym rodzeństwo otworzy portal do Danarimu. Ale pozostawała jeszcze kwestia dyrektora. Przecież skapnie się że trójka uczniów albo uciekła z internatu albo unika szkoły.
- Wiecie co, trzeba coś powiedzieć dyrektorowi o naszej nieobecności.- powiedziałam patrząc na Emmę. Wiedziała że to dla mnie ważne, bo nie potrafię oszukiwać a jak już, to strasznie mi wychodzi a co dopiero nie przychodzenie za zajęcia... Totalna abstrakcja.
- Spokojnie, jego biorę na siebie.- odpowiedział Oliver. Zaskoczyła mnie jego odpowiedź, Emmę też sądząc po jej wyrazie twarzy. Przecież on go w ogóle nie znał. Ale dobra, pomyślałam, niechaj idzie, a nóż widelec coś wskóra. Gdy byliśmy na posesji internatu, Emma poszła po Trisa a ja i Oliver czekaliśmy na nią. Podeszłam do ławki i usiadłam na nią a Oliver tuż po mnie.
- Czemu nie idziesz teraz do dyrektora? Nie lepiej będzie jak ty do niego pójdziesz a gdy Emma przyjdzie z Trisem od razu udamy się do miejsca, z którego nas przeniesiesz do Danarim?
- Mógłbym, ale... wolę zaczekać na nich.- powiedział, patrząc na mnie.
Po chwili Emma z Tristanem wyłonili się z internatu. Podeszli do nas i Oliver poszedł w kierunku szkoły. Tylko był jeden problem, nie wiedział gdzie jest biuro dyrektora. Chyba też sobie to uświadomił, odwrócił się do nas i chciał zapytać, ale wyprzedził go Tris.
- Po wejściu, idziesz na schody, wchodzisz na drugie piętro, idziesz do końca korytarza i drugi pokój po lewej. Pierwszy to łazienka.
Oliver wszedł do szkoły, a Tristan i Emma usiedli na ławkę.
Po dwudziestu minutach Ignis wyszedł ze szkoły, z uśmiechem od ucha do ucha. Byłam lekko zdziwiona, gdyż nie wierzyłam że tak szybko załatwi to, że nas nie będzie w szkole. W ogóle, że cokolwiek załatwi.
- Udało się?- zapytał niedowierzająco Tris.
- Tak. Okazało się że facet szybko idzie na współpracę i... za moment da nam odpowiedź.
Po chwili usłyszeliśmy huk, dobiegający z budynku szkolnego. Spojrzeliśmy na niego i po chwili otworzyło się okno w biurze dyrektora, wypuszczając masę czarnego dymu. Popatrzyłam na Olivera a ten uśmiechnął się jeszcze szerzej. Tristan i Emma pokręcili głowami i gdy usłyszeliśmy donośne "kur*a, idźcie w cholerę!", ruszyliśmy za Oliverem.
Po wyjściu poza bramę internatu, skierowaliśmy się w prawo, wchodząc do lasu. Musieliśmy uważać pod nogi, gdyż na ziemi leżało dużo połamanych drzew, niektóre z korzeniami na wierzchu. Ale i tak las wyglądał imponująco, taki typowy las na wsi u babci. Zielone drzewa, promienie słońca wychodzące zza liści i śpiew ptaków. Idąc za Ignisem, Emma kilka razy padała na ziemię, Tristan dwa razy uderzył o gałęzie a ja... ja byłam ta bardzo zręczna i podczas odwrócenia się za siebie, uderzyłam głową o drzewo. Po pół godzinnym spacerze do miejsca przeniesienia, zauważyłam wzgórze w którym była widoczna grota. Oliver wszedł do niej, za nim Tristan i Emma. Ja się lekko wahałam, gdyż jeszcze nie miałam okazji do wchodzenia do ciemnych jaskini, ale gdy troje towarzyszy znikało w ciemności, wbiegłam jak opętana i wpadłam na Olivera. Wywróciliśmy się na ziemię, ale na całe szczęście tylko Ignis uderzył o kamienne podłoże. Wstając z niego, zauważyłam grymas bólu na jego twarzy, zeszłam z niego i pomogłam wstać.
- Bardzo cię przepraszam. To było niekontrolowane, po prostu bałam się że was zgubię i wbiegłam jak szalona i wpadłam na ciebie. Przepraszam.
- Spokojnie, nic się nie stało.- powiedział łapiąc się za plecy i podnosząc wzrok na mnie, uśmiechając się. Emma nie kryła uśmiechu a Tristan jedynie prychnął. Chwilę później Ignis wyciągnął jedną rękę ku górze i zawołał.
- Facem.- z jego dłoni wydobył się płomień, lecz był na tyle słaby że widoczna była jedynie droga, którą musieliśmy iść. A może tak miało być... nie ogarniam.
Po piętnastu minutach doszliśmy do skrzyżowania dróg. Mieliśmy dwie możliwości... albo skręcić i iść w prawo, albo w lewo. Oliver drugą rękę skierował ku ziemi, zamknął oczy i powiedział.
- Ignem veritatis.- z jego dłoni wydobył się język ognia, który jakby myślał samodzielnie. Najpierw skręcił w lewo, następnie w prawo i ruszył w lewo, a my za nim. Po chwili znaleźliśmy się w... "sali", w której znajdował się kamienny łuk, ozdobiony mieniącymi się w świetle płomienia Olivera kamieniami. Emma i Tristan podeszli do łuku i wyciągnęli ku niemu dłonie, mówiąc.
- Duo Sadidas, Ignis et Creator petit transitus.- oboje powtarzali to samo zdanie, do momentu gdy z hukiem w łuku nie pojawiła się zielona poświata, dające światło. Po chwili wydawało się, jakby zaczęła się płaszczyć i rozciągać wewnątrz łuku, tworząc swojego rodzaju lustro.
- No, portal otwarty. Gotowa?- zapytało rodzeństwo chórem, patrząc na mnie.
- Raz się żyje.- powiedziałam i wbiegłam w portal.
~~~~
Dziękujemy bardzo za wytrwałość. Rozdział kwietniowy, który wyszedł w maju... why not? Ale pisaliśmy czym jest to spowodowane i mamy nadzieję że nie macie do nas żalu. Mamy nadzieję, że rozdział się podobał (mimo występujących pewnie błędów). I mamy pytanie? Bo wg. nas, za szybko się działo w tym rozdziale, czy wasze odczucia są takie same? Ale spowodowane jest to tym, gdyż zapiski z zeszytu były... no nie doskonałe i nie za bardzo pasowały do tego, co tu się znajduje (bo niektóre informacje czy sceny są pozmieniane a i zapisane rozdziały były takie bez sensu). No, ale nie będziemy się rozpisywać. Zostawcie jakiś komentarz :)
Pozdrawiamy :*
Pierwszy akapit, a mnie już odrzuca, gdy widzę nie do końca dobrą interpunkcję. Czasami zdania wielokrotnie złożone lepiej zastąpić krótszymi i nie ma problemu z przecinkami.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy to wina jednego z gorszych nastrojów u mnie i pewnego przeziębienia, ale mam problemy z przebrnięciem przez treść. Niektóre fakty moim zdaniem są niepotrzebne. Jeśli kwiaty od dyrektora nic nie wniosą, to czy warto o nich wspominać?
Zbyt dokładne opisywanie czynności typu "posżłyśmy tam, zeszłyśmy tamtędy, a tutaj się zatrzymałyśmy". Lepiej szybciej przejść do konkretów, a takie zdania odrobinę nużą.
Od trzech minut czytam drugi akapit i nie umiem przebrnąć. Są opisy, które lubię, ale tutaj jakoś do mnie nie przemawiają. Dobrze, że są, ale nic więcej nie mogę o nich napisać.
"Jego oczy wydawały z siebie ognisty blask" - "wydawać" to czasownik odnoszący się do dźwięku. A oczy raczej żadnego nie wydają. Czasami zwróćcie uwagę na słowa, jakimi się posługujecie - zdarzają się momenty, że niektóre stworzone przez Was wyrażenia są dziwnie skonstruowane.
Dialogi do poprawy.
"a Oliver staną przy ścianie obok drzwi." - czy wśród polskiej młodzieży panuje jakaś plaga?! "stanąŁ", do cholery!
Przydałaby się kartka i długopis, by to zilustrować, ciężko zapamiętać co gdzie leży.
Magowie i mi się Awatar przypomina.
Lasy są nie tylko na wsi.
Ja nie ogarniam, co czytam. Trochę się nudzę przy lekturze.
Akcja za szybka? Dla mnie za bardzo rozciągnięta. Tu chodzą, tam chodzą, załatwiają, rozmawiają. Przecież rozmawiać można w drodze.
Jakoś mam neutralny stosunek do tego rozdziału. Jest, przeczytałam, komentuję. Nie wywołał u mnie emocji, może małe znużenie przydługimi zdaniami.
Może następny mnie porwie.
Czekam na nn ^^
Cześć, przepraszam za spam, ale chciałam zaprosić cię na nowe rozdziały Czterech żywiołów i Prophecy of Alamer ;)
OdpowiedzUsuńhttp://poweroffourelements.blogspot.com/
http://elfiahistoria.blogspot.com/
Nie wiem, czy jeszcze czytasz, bo ostatnio praktycznie nikt nie pozostawia po sobie śladu, więc napisałam :)
Oczywiście nie mam ci za złe, jeśli zakończyłaś już przygodę z moimi blogami ;) Po prostu chciałabym wiedzieć.
Pozdrawiam, Meridiane
Będzie może kontynuacja ??? Czemu juz nie piszecie?? Prosze nie przestawajcie. Macie talent do pisania. ( Ale Królestwo Zaklęć bardziej mi się podobało szkoda, że skończyłaś Elfiku)
OdpowiedzUsuń